18 listopada 2014

Dlaczego nie chciałbym mieszkać w Singapurze

/
3 Komentarzy
W Singapurze byłam dwa razy, łącznie przez kilka dni. Za każdym razem była to podróż służbowa, wiec Singapur znam głównie z rozmów z klientami i własnych obserwacji, często z okien taksówek. Dlatego zadnym ekspertem w sprawie życia w Singapurze nie jestem, a poniższy wpis proszę traktować z przymrużeniem oka.






Dlaczego nie chciałbym mieszkać w Singapurze.


1. Jest za gorąco!
Znacie to wspaniale uczucie, kiedy po wielu, wielu upalnych dniach wreszcie przychodzi upragniony chłód i można wyjść na dwór bez momentalnego zalania się potem? Szkoda, ze to się nie zdarza w Singapurze, gdzie przez 12 miesięcy w roku w panuje lato! Ale nie takie lato, jakie znamy z Polski z 25-cioma stopniami i lekkim wiaterkiem. Tylko takie 30-sto stopniowe lato z duza wilgotnością powietrza. I jest to dla mnie nie do zniesienia. Byc może po jakimś czasie udaje się przyzwyczaić do takiej temperatury i wieść radosne życie poza klimatyzowanymi budynkami. Ale jeśli nie, to każde wyjście na dwór to raczej koszmar.


2. Jedzenie jest ZA...
...słodkie, ....słone, ...ostre (jak mi wyjaśniono, ma to swoje przyczyny w klimacie) Większość Singapurczyków żywi się na zewnątrz i to co się je to mieszanka kuchni świata. Nie brakuje restauracji japońskich, tajskich, chińskich, hong-kondzkich, indyjskich itp. Ale z racji, ze większość populacji jest pochodzenia chińskiego (ponad 70%), to zgadnijcie jakich restauracji jest najwięcej!



Nie mam nic przeciwko kuchni chińskiej/tajskiej/wietnamskiej, wręcz przeciwnie, bardzo je lubię. Ale kiedy na kolejny posiłek z rzędu dostaje usmażone warzywa na ostro, zupę rybna i kurczaka/krewetki/coś podobnego i tez na ostro, to mi język i żołądek siada. Ale jedzenie to jeszcze pół biedy.... Byłam przeszczęśliwa, gdy po 2 dniach w Singapurze, wreszcie w jakiejś restauracji dostałam niesłodką herbatę! O zgrozo..... tam nawet do zielonej herbaty dodają cukier! Kilka razy zdarzyło mi się zamówić coś, co okazało się woda z rozpuszczonym cukrem (niby nazwa mówiła co innego, ale dla mnie to tak smakowało). Nie wspominając już, ze tradycyjne danie singapurskie to tez jakaś tragedia... ryz z kurczakiem! Widać jest to świetny kraj dla nielubiących warzyw. ;)


3. Zbyt duza mieszanka kulturowa
W Singapurze mieszają się trzy kultury, chińska, hinduska i malezyjska.  Trzy kultury i trzy religie, które żyją obok siebie i tworzą jedno państwo. Brzmi pięknie, prawda? Mimo tego, iz 25% społeczeństwa stanowią obcokrajowcy (włączając azjatow), a spotkanie kogoś z biała skora nie jest niczym niespotykanym, to jednak taka osoba wyróżnia się na tle pozostałych mieszkańców. W mieście na skraju trzech kultur, z których każda jest mi obca, czuje się trzykrotnie bardziej wyobcowana niż w państwie z kultura homogeniczna. 
Mieszkając przez kilka lat w Japonii ani razu nie mogłam powiedzieć, ze czułam się zaakceptowana jako jedna ze swoich. Za to bardzo łatwo mi było nawiązać wieź z innymi obcokrajowcami, czy to byli Amerykanie, Europejczycy, Chińczycy, Malezyjczycy, itd. Zastanawia mnie jednak, jak by to wyglądało w Singapurze. Czy nie było by "enklawy" białych ludzi? W końcu większość obcokrajowców (ci pochodzący z Chin, Malezji i Indii) jest tam prawie ”na swoim”.



4. Wszyscy mówią po angielsku... czyżby?
Językiem urzędowym w Singapurze jest miedzy innymi język angielski (reszta to język mandaryński, malajski i tamilski) i obowiązuje on także w przestrzeni publicznej, miejscach pracy i szkołach. Dodatkowo mieszkańcy uczą się także języka kraju swojego pochodzenia, dlatego większość ludzi pochodzenia azjatyckiego jest co najmniej dwujęzyczna. Z podkreśleniem na większość. Podczas mojego krótkiego pobytu kilka razy trafiło mi się (nie wiem, może miałam pecha), ze nie mogłam się porozumieć w sklepie/restauracji. I nie mam na myśli, ze sklepikarz czy kelnerka mówili w singapurskim angielskim, bo ten się da jakoś zrozumieć. Nie mam na myśli tez, ze posługiwali się łamanym angielskim. Nie. Nie posługiwali się angielskim wcale. Zero. Null. Jedna z kasjerek na moje pytanie na temat produktu powiedziała „yyyyyyy....” i wzruszyła ramionami, a następnie wróciła do pracy.
By wyjaśnić ten fenomen, skonsultowałam się w tej sprawie z naszymi klientami podczas biznesowego lanczu. Wyjaśnili mi, ze w Singapurze mało kto chce pracować w usługach i często zatrudniani obcokrajowcy, którzy po angielsku w najlepszym wypadku potrafią policzyć od 1 do 10.


5. Drogo, drogo, drogo
Singapur to mały kraj, nie ma miejsca ani klimatu na uprawę roli, hodowle bydła itd. I dlatego większość produktów musi być importowana. Dobra strona jest duży wybór dostępnych dóbr, zaczynając od zwykłych czekoladek w sklepie a kończąc na ubraniach, sprzęcie itd. 

U mnie na wsi zwykłej wersji Toblerone nie sposób jest dostać w sklepie, a co dopiero takiej świątecznej!





Ale niestety i minusy - ceny. To co się dzieje na rynku nieruchomości i wynajmu jest już szaleństwem. Mała przestrzeń winduje ceny mieszkań do nieskończoności. Za mieszkanie z trzema sypialniami w tanim budownictwie (wybudowane przez rząd, po 99 latach należy zwrócić mieszkanie) trzeba zapłacić około 3 milion złotych (nawet przy singapurskich pensjach to bardzo dużo). Posiadanie samochodu tez jest ogromny przywilejem, za który trzeba słono płacić.



6. Mała przestrzeń, dużo ludzi
Ziemia, na której leży Singapur jest wielkości miejscowości, w której pracuje. Tyla ta miejscowość liczy sobie 300.000, a nie ponad 3 miliony ludzi! Mały kraj równa się mało miejsca i bardzo bardzo dużo ludzi, a my tego nie lubimy.






Ale nie taki Singapur straszny jak go opisuje. Co mi się w Singapurze podoba?


1. Porządek.
W większość dzielnic, w które miałam okazje zobaczyć była bardzo zadbana. Raczej nie zauważysz walających się po ulicach śmieci, ale to chyba zasługa wysokich kar za śmiecenie.



2. Palmy! Palmy! Palmy!
Kocham palmy! To jedne z moich ulubionych drzew, a w Singapurze jest ich od groma! I jak tu sie nie cieszyć?




3. Duzo zieleni
Jakby porównać którąś z japońskich metropolii do Singapuru, to pierwsze co by się rzuciło w oczy to piękna zieleń wszędzie gdzie się tylko da, wzdłuż ulic, pod wiaduktem, na wiadukcie, miedzy budynkami, przed budynkami, na budynkach. Japońskie metropolie to natomiast skupiska betonu i kolorowych neonów. Wieeeelki plus dla Singapuru! Wielkie sadzenie i dbanie o zieleń rząd w Singapurze zaczął jedynie 20-30 lat temu! Jeszcze nie jest za późno, Japonio!



4. Architektura
Oczywiście zdążają się budynki - maszkary (słynny potrójny wieżowiec Marina Bay ze statkiem na dachu wcale mi się nie podoba), ale na ogol budynki ładnie się wpisują w całokształt miasta. Do tego przeważaj kolor biały, który nadaje lekkość i pogodność budynkom oraz wspaniale gra z otaczającą ja zielenią.



5. Wielokulturowość
Niesamowite jest to jak trzy rożne kultury i trzy rożne religie potrafią stworzyć jedno społeczeństwoktóre żyje ze sobą w spokoju. I nikt nie ma problemu, by kościół, meczet i świątynia buddyjska stały obok siebie!


6. Moda!
Patrząc po sklepach i ludziach ubranych na ulicy, singapurska moda zachwyca.... kolorystyka! Czarne czy szare kolory w takiej pogodzie na dłuższą metę się nie sprawdzają.




Oczywiście każde miejsce ma swoje wady i zalety. Ma je i Singapur i Japonia i Polska i (wstaw dowolny kraj). Napiszcie czy chcielibyście mieszkać w Singapurze i dlaczego tak/nie! Czy wasze opinie pokrywają się z moimi? 



3 komentarze:

  1. kiedyś bardzo chciałam mieszkać gdzieś, gdzie jest wieczne lato, ale od trzech lat mieszkam w Szkocji, gdzie latem 24 stopnie to już niewyobrażalny upał i zdarza się tylko w czerwcu... z radością jechałam na urlop do Polski, ciesząc się że w końcu załapię trochę lata, ale jak tylko przyjechałam okazało się, że kompletnie się "zeszkociłam". Temperatury powyżej 25 stopni niesamowicie mnie męczą, nie mogę oddychać, a najgorzej jest nocą, nie mogę spać w takim cieple. Także w Singapurze chyba bym padła :P Podziwiam ludzi, którzy mają siłę żyć i pracować w takie upały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam odwrotnie teraz. Gdy jestem w Polsce latem, nie rozumiem, gdy wszyscy narzekaja na goraca temperature. Przeciez jest przyjemne i cieplo. ;)

      Usuń
  2. Podoba mi się porządek na singapurskich ulicach, którego kompletnie brak w Polsce, jednak umarłabym chyba w takim strasznym upale (ledwo wytrzymuję polskie lato, więc tam nie przeżyłabym doby ;___;). co swoją drogą jest moim główny problemem jeśli chodzi o Azję. Kocham tamtejszą kulturę, ale ich klimat jest w moim przypadku nie do przejścia. Mam nadzieję, że kiedyś ulegnie to zmianie i pokocham upały, dzięki czemu spełnię swoje marzenie wyjechania do Japonii. :D

    OdpowiedzUsuń