25 sierpnia 2012

(Bez)sensowne zasady

/
1 Komentarzy
Nie jest tajmenica, ze mieszkajac i pracujac w Japonii trzeba przestrzegac tryliona zasad i regul - spolecznych, tych zwiazanych z miejscem pracy, miejscem zamieszkania itd.
Zaczynajac od powtarzanych w sklepie forumulek przez kasjerki:
-"Czy Szanowna Pani ma karte naszego unizonego sklepu?"
-"Otrzymalam Szanowna Karte."
-"Oddaje Szanowna karte."
-"Czy Szanowna Pani zyczy sobie Szanowna Reklamowke?"
-"Dziekuje bardzo, dodaje 5 eko punktow do Szanownej Karty." (w przypadku posiadania wlasnej torby na zakupy).
-"Czy Szanowna Pani zyczy sobie Szanowne Paleczki jednorazowe?"
-"Otrzymalam Szanowne 1000 jenow."
-"Wydaje 301 jenow Szanownej Reszty i Szanowny Rachunek."
I tak ZA KAZDYM razem.
Wchodzimy do sklepu i za kazdym razem gdy mijam pracownika slysze od niego "Irasshaimase" czyli "Zapraszamy". I taki biedny pracownik, ktory mija klienta co powiedzmy 3 sekundy, musi kazdego pozdrowic, tak wiec w ciagu 1 minuty powie ze 20 razy to samo slowo. I tak przez caly dzien.

Dalej mamy wyrzucanie smieci. Ostatnio afera na 5 fajerek, bo w smietniku kolo bloku, w ktorym mieszkam robi sie ciagly burdel i smrod jest taki, ze wspolcze bardzo tym, co mieszkaja na pierwszym pietrze, bo dam sobie reke uciac, ze zalatuje az do mieszkania.
Smietnik jest nieustannie zagracony gnijacymi smieciami (nie trudno o to przy codziennych temperaturach 35C w dzien i 26C w nocy), a czasami to az strach otworzyc drzwi od niego, bo sie moga wysypac na ciebie worki z odpadkami.
Oczywiscie smieci segregowac trzeba i w dodatku pakowac je do specjalnych, przezroczystych workow, na ktorych napisane jest, jaka to miejscowosc i jaki rodzaj smieci (latwopalne, plastikowe i domowe tj. twarde plastiki, szkolo itd; oprocz tego oddzielnie wyrzaucamy puszki, butelki i makulature). Z poczatku bylam tym segregowaniem bardzo przejeta, ale juz mi dawno przeszlo. A w zwiazku z tym, ze jak sie szybko okazalo, malo kto sie tym przejmowal, to powstal burdel i zrobila sie taka afera, ze az prawie na kazdej scianie w bloku pojawilo sie ogloszenie o koniecznosci uzywania wyznaczonych toreb, dokladnego segregowania smieci i o ile to mozliwe, wyrzucania ich dopiero w dzien wywozenia do godziny 8 rano. I jak tego robic nie bedziemy, to firma smieciowa musi te nasze smieci jeszcze raz przesegregowac, a ze jest to ciezka praca to mamy sie podporzadkowac, smieci grzecznie segregowac i basta!

O ile tego typu zasady sa zrozumiale i maja wszystkim ulatwic zycie, jest caly szereg durnych i niekomu niepotrzebnych regul, ktorych trzeba przestrzegac, bo tak.
Moja ostatnio ulubiona jest zasada "原紙”, przetlumaczmy to na zasade "oryginalnego dokumentu". W Japonii wciaz bardzo czesto uzywa sie faksu, dostajemy zamowienia faksem, wysylamy wyceny faksem, czyli narzedzie tak samo wazne jak komputer, o ile nawet nie wazniejsze. Oczywiscie maile tez wysylamy i odbieramy, wiec rozklada sie to mniej wiecej pol na pol. I powstaje taka sytuacja: klient prosi nas o wycene czesci. Wysylamy mu ja mailem obstemplowana elektronicznie, wszystko ladnie i pieknie, taka sama kopie dokumentu wyceny wsadzamy do segregatora z innymi wycenami. I wszystko fajnie, ale klient prosi o wyslanie oryginalnego dokumentu wyceny, czyli pierwowzoru, zwykla poczta. To ja otwieram plik z wycena na komputerze, drukuje dokladnie ten sam dokument, ktory klient i tak dostal juz mailem, pakuje w koperte i wysylam zwykla poczta. Nastepnego dnia klient dostaje koperte z dokladnie ta sama wersja dokumentu, ktora dostal poczta elektroniczna i sobie wydrukowal sam.
Jaka w tym logika? Ot, zadna. Wysylanie dokumentow poczta mialo jeszcze jakis sens moze z 10 lat temu, gdzie glownie uzwano faksu. Obecnie jest to wedlug mnie strata czasu i pieniedzy, ale ze klient nasz pan, to jak chce miec nawet 6 wersji oryginalnych jednego dokumentu, to musze mu je wyslac. I kazdy z tych dokumentow bedzie jedyny, oryginalny i niepowtarzalny. Nie wiem, moze to tylko u mnie na wsi ludzie jeszcze nie do konca zdaja sobie sprawy, ze zyjemy w dobie reprodukcji.

I na zakonczenie moich zalow jeszcze jedna bzdurna zasada. Ogolnie w Japonii nie ma problemow z dostarczaniem do domu mebl, sprzetu rtv agd itd. w sytuacji, gdy sa one zbyt duze lub zbyt ciezke by je samemu zabrac do domu. Tak wiec uradowana kupilam wczoraj szafke i zamowilam sobie jej dostawe na niedziele. A tu sie okazuje, ze oczywiscie moga ja mi dostarczyc w niedziele, ale nie moga zamowic zadnego przedzialu godzinowego (tj. dostarcza mi ja w godzinach 8-21). Nie moga rowniez zadzwonic chwile wczesniej (mimo, iz podaje numer kontaktowy) i sie upewnic czy ktos w domu jest czy nie. I w ten sposob prawie za kazdym razem jezdza z towarem po kilka razy. Bezsensu.... I gdzie ta japonska oszczednosc, ja sie pytam?



1 komentarz:

  1. Japonczycy lubia sie poswiecac w kazdej dziedzinie zywota!

    OdpowiedzUsuń