25 marca 2015

TAK USA! (po miesiącu)

/
6 Komentarzy
To już ponad miesiąc odkąd przyjchaliśmy do USA. Muszę przyznać, że początki nie były łatwe, mimo, że Luby był tutaj trzy lata temu i wiedział mniej więcej co i jak. I tak po tym pierwszym okresie pora na pierwsze podsumowanie, czyli co mi sie podoba w mieszkaniu w Ameryce.



TAK USA!

  1. Wybór produktów spożywczych. W Japonii można zapomnieć o organicznej żywności. Chleb z ziarnami słonecznika czy dynii? Nie ma szans! Jogurt bez laktozy? W Japonii mało kto wie czym jest nietoleranca laktozy. Do tego tutaj są buraki (znalazłam też polską ćwikłę!), pyszna szynka, duży wybór serów, które nie kosztują połowy twojej pensji, i znacznie, znacznie więcej. I jakże mogłabym zapomnieć o możliwości kupna jajek z wolnego wybiegu (w Japonii nikt się tym nie przejmuje i jajka w żaden sposób nie są oznaczone z jakiej hodowli pochodzą) i o mięsie bez dodatków antybiotyków.
  2. HBO, za darmo! W naszym (najtańszym możliwym) pakiecie telewizyjnym mamy rok HBO za darmo. A z okazji HBO za darmo dostaliśmy także zniżkę na instalacje internetu i Amazon Prime na rok za darmo. Gro o tron, nadchodzę!
  3. Drogi. Jezdnie są szerokie, autostrady są darmo, a zaparkowanie samochodu nie jest udręką. I wreszcie prowadzenie samochodu po tej samej stronie co w Polsce (więc zgadnijcie, na kogo spadł ten obowiązek na początku).
  4. Tania siłownia! W Japonii to wydadek około 300 złotych na miesiąc od osoby (około 10.000 jenów, czyli 100 dolarów). Tutaj nie dość, że mamy podstawową siłownię w budynku, to 5 minut od domu jest YMCA z dobrze wyposażoną siłownią, basenem, zajęciami grupowymi za połowę tego co w Japonii. 
  5. Mieszkanie. Za prawie taką samą cenę mamy znacznie większe mieszkanie i w dodatku miejsce parkingowe w cenie. Nie mówiąc już o dwóch łazienkach.
  6. Ogrzewanie mieszkania. Nareszcie całe mieszkanie jest ciepłe, nie tylko jeden pokój i nie tylko w dzień. Ktokolwiek miał okazje mieszkać w japońskim domu w zimie, wie, co mam na myśli. W moim japońskim mieszkaniu ogrzewanie było tylko w pokoju i nie sięgało do łazienki, więc każdego ranka uprawiałam biegi pod gorący prysznic (temperatura rankiem w korytarzu: 9 stopnii) i z pod prysznica do pokoju. Nie wspominam tego ciepło.
  7. Śmieci. W Japonii przezwyczaiłam się do rygorystycznego rozdzielania śmieci i było to dla mnie po jakimś czasie naturalne. Na tyle, że aż źle się czuję, wrzucając do jednego worka butelke po płynie do prania, szkło i obierki z marchewki. Ale jest to wielkie ułatwienie!
  8. Wieloetniczność. Prawie za każdym razem, gdy kogoś poznaję, nasza rozmowa przebiega w następujący spoób: -skąd jesteś? - z Polski. -super! Ja jestem z XX (wstaw nazwę jakiegokolwiek kraju). Już od dłuższego czasu nie czułam się taka sama jak reszta społeczeństwa.
  9. Telefony komórkowe. Nie bardzo orientuje się jakie są miesięczne koszty abonamentu ze stałym dostępem do internetu w Polsce, ale wiem jak sytuacja wygląda w Japonii. I dopiero po przyjeżdzie tutaj dowiedziałam się, jak drogo to jest. Za taką samą mniej więcej cenę w Japonii i USA (w przypadku iPhona, softbank w Japonii i T-mobile w USA) dostajesz dostęp do internetu. Z tym, że w Japonii jest limit danych, za wszystkie połączenia i wiadomości trzeba dodatkowo płacić (albo jest limit na ileś minut). Za możliwość utworzenia własnego hotspotu trzeba dodatkowo płacić co miesiąc. I to wszystko z umową na 2 lata, której zerwanie kosztuję cię dwumiesięczny abonament. W Stanach Zjednoczonych: bez umowy, bez limitu danych, bez dodatkowych opłat za hotspot i połęczenia/wiadomości. W tej samej cenie.
  10. Numery ubrań i butów. Nareszcie nie mam problemów ze znalezieniemy butów na moją wielką stopę w rozmiarze 39! (lub XL w Japonii) I nagle okazało się, że japońskie L to tutejsze S. Ekspresowe odchudzanie, hurra! (Luby ma problem z kupieniem ubrań, jest..... za chudy!)


I to chyba na razie tyle, co mogę dobrego powiedzieć o USA. Nie przejmujcie się, Ci co fanami Ameryki nie są. Jest tutaj dużo rzeczy, które nie do końca mi się podobają i jest dużo, za którymi tęksnie. Ale to będzie w następnym poście z tej serii.

Dajcie znać, jeśli byliście/mieszkaliście/mieszkacie w Stanach, co wam się tutaj podoba najbardziej!







6 komentarzy:

  1. jak fajnie. ... od lat kupuję głównie żywność ekologiczną/organiczną i przez ostatnie late ona potaniała w stosunku do tej nie-ekologicznej .. WholeFoods, który zapoczątkował tą zmianę wywodzi się z Austin , TX gdzie mieszkam.
    jeśli chodzi o śmietki to w wielu miejscach jest 'single stream recycling' tak jak tu gdzie mieszkam .. niestety w wielu 'apartment complex' tego jeszcze nie ma na a kompost tu jest raczej nie znany ...

    mieszkam w Stanach od prawie 25 lat więc ciekawie jest zobaczyć coś nowym spojrzeniem .. Japonię poznałem tylko troszkę udając się w pielgrzymkę na Koyasan

    serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam Whole Foods pod domem, ale niestety jest on wciąż dużo droższy niż inne supermarkety. U nas nie ma możliwości recyclingu, ponoć robi to później firma śmieciowa.

      Usuń
  2. Ciekawe spostrzeżenia :) Widać, że szybko się zadomowiłaś i że dobrze ci tam, gdzie jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadomowiłam się szybko, ale czy mi tutaj dobrze - nie wiem. Jest dużo denerwujących rzeczy.

      Usuń
  3. W Japonii nie ma organicznej żywności??? O, przerąbane! Ja na pewno bym nie chciała tam mieszkać ze względu na to zimno - jestem zmarzluchem i muszę mieć w zimie w domu 25 stopni! Nie zdzierżyłabym takiej zimnicy, absolutnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może są jakieś specjalne sklepy w Tokyo, ale ja się nie spotkałam.
      U moich teściów w domu jest trochę lepiej z temperaturą, ale wciaż nie było to 25 stopnii. ;)

      Usuń