11 listopada 2014

ja vs Bestia

/
8 Komentarzy
Niecierpie jakiegokolwiek robactwa, wszelkiego pełzającego i latającego.  Dlatego wybrałam mieszkanie na dziewiątym pietrze. By nie doleciało tu żadne japońskie paskudztwo, a jest go tutaj od groma z powodu dużej wilgotności powietrza. Gorzej, nie tylko jest go dużo, ale osiąga ono olbrzymie rozmiary. Tutejsze karaluchy mogą mieć nawet 4 centymetry długości i do tego latają! Oprócz tego jest cala gama innych, powszechnie spotykanych robali jak korogi, mukage, itp. (Linków ani zdjęć nie wklejam bo na sama myśl mam odrazę. Jeśli kogokolwiek to interesuje, zapraszam do samodzielnego googlowania.)

Większość robali mnie jedynie brzydzi czy odraza, ale jest jeden gatunek, którego się panicznie boje. To wszystkie owady w paski ze smukłą talia i skrzydłami. Dawno temu, jak byłam jeszcze nieco wyrośniętym brzdącem, jednej z pszczół nie spodobało się, ze zerwałam jej kwiatek na jej lace i mnie udziabala. Od tego czasu boje się pszczół, os i wszystkiego co podobne, do tego stopnia, ze gdy jakaś usiądzie na mnie, lub chociaż przeleci obok mnie, mam stan bliski początkowi histerii.

I dlatego wybrałam mieszkanie tak wysoko, by nic nie dolazło ani nie doleciało. I tak się to udawało przez ostatnie 3 lata, aż do piątku wieczorem. W sobotę była praca, wiec jak zwykle wieczorem, przygotowywanie się na następny dzień, obiad, pranie, sprzątanie i inne przyziemne sprawy. Bestia musiała wlecieć jak wystawiałam pranie na zewnątrz. Zauważyłam ja dopiero po chwili, jak usadowiła się na lampie na suficie. Była olbrzymia! Na oko z 5 centymetrów długości! I do tego taka wielka, spasiona. Z prędkością nadświetlna wybiegłam do przedpokoju i zamknęłam drzwi z zamiarem już nigdy więcej nie postawić stopy w tym pomieszczeniu. Byłam gdzieś na granicy ataku histerii i paniki i chciałam się rzucić do ucieczki. Po minucie już miałam w głowie plan, ze zanocuje w hotelu, a ciuchy na jutro kupie w jakimś całodobowym sklepie!
Moj plan miał jednak duża rysę - pieniądze zostały w torebce, która leżała prawie bezpośrednio pod ta nieszczęsną lampa!


 Resztka odwagi, na czworakach wpełzłam do pokoju i cały czas obserwując Bestie sięgnęłam po torebkę. Bestia na szczęście tylko zastrzygła czujkami i dalej grzała się w najlepsze na lampie. Pieniądze już miałam, wiec plan awaryjny - spanie w hotelu/kawiarence internetowej/karaoke boksie był do zrealizowania. Ale do tego przydał by mi się jeszcze telefon, który został na środku łózka.... zaraz pod lampa! I znowu czołgając się po cichutku, sięgnęłam po kawałek kapy i ściągnęłam ja a wraz z nią mój telefon. Pełen sukces!!

Mając już dwa najważniejsze rzeczy, uspokoiłam się i siedząc za drzwiami w korytarzu zadzwoniłam do Lubego. Ale Luby mieszka daleko,  hen hen daleko, i jeszcze był w drodze powrotnej z pracy. Na szczęście telefon odebrał, a ja mu się do słuchawki rozbeczałam, ze mi Bestia do pokoju wleciała i nie wiem co zrobić, ale na pewno tam już nigdy nie wejdę. Luby próbował mnie uspokoić i powiedział, bym najpierw poszła do drogerii po sprej na Bestie.

Ja poradził tak zrobiłam, miałam już torbę, wiec i pieniądze i kluczyk do roweru. W pierwszej drogerii nie mieli kompletnie nic na szerszenie giganty. Nie sezon. Pojechałam do innej i sytuacja się powtarza. nie sezon, maja tylko łagodny sprej na osy, ale na Bestie to on raczej nie podziała. Najwyżej tylko ja zdenerwuje. Ja znowu w panikę i czekam na telefon od Lubego, który obiecał zadzwonić jak tylko dotrze do domu.

Dzwoni i ja momentalnie rozbeczuje się mu do słuchawki. Przecież jedno ukąszenie Bestii może pozbawić zycia!! Pomysl ze sprejem odpada, w tej chwili sprzedaja takie w Home Center, ale te poznym wieczorem są już zamknięte. Luby zaproponował, by zadzwonic do firmy, zajmującej się wynajmowaniem mieszkań w tym budynku. W końcu powinnam mieć jakiś numer alarmowy działający 24 godziny na dobę. I owszem, taki numer pewnie gdzieś mam, w dokumentach w szafce, która znajdowała się pod lampa, na której siedziała Bestia! Ten plan także nie był do zrealizowania.

Na koniec Luby mówi, to zadzwoń lub idź na policje! Ale jak to? To tak można? - spytałam. Luby powiedział, ze można (potem w pracy się ze mnie śmiali jak opowiadałam ta historie, widać policja w mieście i na wsi ma rożne kompetencje ;)). Policja była niedaleko, wiec kilka minut później weszłam na posterunek i mowie w czym rzecz. Ze do pokoju wleciała mi chyba susumebachi i ze nie wiem co mam zrobić i ze bardzo się boje. W tym momencie rozkleiłam się już totalnie i trojka policjantów na dyżurze (dwóch funkcjonariuszy i jedna funkcjonariuszka) pożałowała biednej gaijinki i obiecali pomoc w sprawie Bestii.

5 minut później byliśmy pod moim blokiem. Nie dość  ze jedyny obcokrajowiec w budynku, to jeszcze policja do mnie przyjeżdża. No pięknie! Policjanci zdjęli buty i weszli na pobojowisko. A wyglądało jak po wojnie - pranie porozrzucane, jedzenie w kuchni zostawione, kapa w połowie na łóżku a w połowie na podłodze. Zespól pomocy obywatelskiej (aka oddział policji) wszedł, popatrzył na Bestie, pokiwał głowami i kazał mi zostać w korytarzu. Potem było słychać tylko głośne "BACH" i glosy - Czy to as wnętrzności? Myślisz, ze jeszcze żyje? Gdzie są chusteczki? Gdzie są chusteczki!?

Przybyli, Zobaczyli i Zwyciężyli nad Bestia. Z wdzięczności chciało mi się znowu płakać i gdyby było można, to chociaż ich wyściskać z radości. Od tego czasu mam się tez na baczności.

Dajcie znać  czy byście potrafili zmierzyć z Bestia i jakbyście to zrobili! I czy tylko  ja jestem takie strachajło w tym temacie?






8 komentarzy:

  1. ja wszelkie obrzydlistwa wciągam odkurzaczem, bo jest tak zbudowany, że nie mają jak wyleźć z powrotem, tylko radośnie zdychają pośród kurzu ^^ minusem jest to, że ze strachu nie opróżniam odkurzacza, musi to robić luby :P
    współczuję stresu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj odkurzacz tak nie robi... ale juz wiem jaki nastepny trzeba bedzie kupic!

      Usuń
  2. Hahahaha, o matko, ale historia!!! :D Tak się tu śmieję, ale też nie wiem, co bym sama zrobiła na Twoim miejscu bo mam dokładnie taką samą panikę przed wszelkim latającym robactwem :/ Także przesyłam wirtualne uściski bo wiem, jak się musiałaś czuć! Świetni ci japońscy policjanci :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachowywałabym się dokładnie tak jak ty. Dużych, latających stworów nie cierpię i się ich boję.

    Ellake

    ps. ale policja u ciebie jest fajna, nigdy bym nie podejrzewała że niszczenie Okropnych, Dużych Latających Stworów jest w kompetencji policji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, chyba po prostu nie mieli serca mi odmowic jak im tam opowiadalam trzesacym sie glosem. ;)

      Usuń
  4. Argh, masakryczna sytuacja. Osobiście bym spisał lampkę na straty i użył połączenia zapalniczka + spray póki widzę gdzie siedzi. Ty się ciesz że toto bydlę podczas nieobecności nie wyfrunęło gdzieś - nie dość że policjanty by straciły czas, to jeszcze wyobraź sobie (nie)pójście spać ze świadomością że może nie wyfrunęło, tylko gdzieś się czai za w kącie... Brrrrrrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zartujesz, ja sie balam wejsc do pokoju z tym potworem grzecznie siedzacym na lampie (kontakt wzrokowy zachowany), a co dopiero wejsc wiedzac, ze on czai sie GDZIES.....

      Zapalniczka odpada, co czujki antypozarowe w mieszkaniu....

      Usuń