13 czerwca 2013

Znowu szpital!

/
11 Komentarzy
Przez ostatni miesiąc byłam już 3 razy u lekarza i dostaję powoli piany na ustach, zwłaszcza, że we wtorek kazał mi przyjść znowu. Dzisiaj byłam pokazać nogę, która według mnie wygląda bardzo źle, jest spuchnięta (haters gonna hate, moją słoniowatą stopę mieszczę jedynie w crocsy), pobolewa i czasami ciężko mi się chodzi (w dobrych chwilach chodzi mi się tylko źle), ale według mojego doktora moja noga wygląda bardzo dobrze. Noga ma być spuchnięta i ropieć, aż się wyropieje do końca. Koniec. Potrwa to do 3 tygodni. Dziwne te japońskie techniki leczenia....


O szpitalu dawno nie pisałam, a co kiedyś napisałam to już zapomniałam.
Zdjęć niestety nie zrobiłam, bo raz, że obciach, a dwa, że japońskie aparaty nie mają możliwości wyłączenia dźwięku sztucznej migawki, więc wyobraźcie sobie korytarze pełne ludzi, prawie śmiertelną ciszę (ewentualnie od czasu do czasu jakieś pojękiwania) i gaijinkę pstrykającą zdjęcia. Nic, tylko spalić się ze wstydu, więc obciach do kwadratu. Jeszcze by pomyśleli, że tak się dziwuje, bo we własnym kraju takich szpitali nie ma!

Ale tak wygląda moloch, czyli miejski szpital u mnie na wsi.
Szpital podzielony jest na takie oddziały:
(Blok 1)
- urazów wewnętrznych (organy trawienne, krew, cukrzyca, itp.)
- kardiologii
(Blok 2)
- neurochirurgii
- neurologii
- ortopedii
(Blok 3)
- chirurgii plastycznej (tutaj chodzę leczyć swoją ranę)
- dermatologii
- pulmonologii (tj. organów oddechowych, tutaj chodzę czasami z astmą)
- chorób psychosomatycznych
- opieki paliatywnej (hmmm chodzi o łagodzenie bólu, niestety nie znam się za bardzo na terminologii)
(Blok 4)
- chirurgii
- urologii
- anestezjologii / pain clinic  (tak się naprawdę nazywa)
(Blok 5)
- okulistyki
- dentystyczny i chirurgi zębowej/ustnej
- otorynolaryngologii (mówiąc po ludzku: uszy, nosy, krtań i gardło)
(Blok 6)
- pediatrii
- ginekologii i położnictwa
- radiologii
- terapii radiologicznej
Bloki 1-2 znajdują się na parterze, bloki 3-6 na drugim piętrze. 

Szpitali unikam jak tylko możliwe i całkiem dobrze mi się to udawało w Polsce, więc nie do końca wiem czy oddziały w Polsce odpowiadają tym w Japonii.

Nie wiem też jak to do końca jest z obsługą w języku angielskim, bo gadam na tyle dobrze w tutejszym języku, że potrafię się jakoś dogadać. Doktorzy pewnie coś tam umieją (raz, pani ginekolog w innej, prywatnej klinice usiłowała mi wszystko wytłumaczyć po angielsku z całkiem niezłym akcentem!), z obsługą szpitala za to pewnie bardzo mało.

Przed pierwszą wizytą każą zawsze wypełnić dwie ankiety. Razy, przy rejestracji wizyty w recepcji, wypełnia się ankietę z adresem (który szpital i tak bardzo dobrze zna, bo ma moje dane w karcie pacjenta) przyczyną wizyty i oddziałem, na który chcemy się udać na konsultacje. Drugą ankietę wypełniamy 30 minut później i dotyczy tego, z czym udajemy się do lekarza (trochę bardziej szczegółowo), jaki jest nas obecny stan zdrowia, jakie mamy alergie, jakie leki obecnie zażywamy, historię choroby członków rodziny, czy jest się obecnie w ciąży, ile się waży i mierzy, itd. Czasami każę też zmierzyć temperaturę. To wszystko jest przekazywane lekarzowi przed spotkaniem z pacjentem. Dzięki temu cała wizyta przebiega szybko i sprawnie.

Następnym ciekawym rozwiązaniem są zapisy pacjentów i przyjmowanie pacjentów nie zapisanych. Pacjenci zapisywani są (od drugiej wizyty wzwyż) nie na konkretną godzinę, ale na blok półgodzinny. To znaczy, że na godzinę 9:00 zapisanych będzie kilku pacjentów (na ogół czterech), którzy zostaną przyjęci pomiędzy 9:00 a 9:30. Pacjenci pierwszorazowi nie mogą umówić wizyty. Zostają oni przyjmowani pomiędzy pacjentami zapisanymi (na przykład: zapisany pacjent 1, zapisany pacjent 2, niezapisany pacjent 1, zapisany pacjent 3, zapisany pacjent 4, niezapisany pacjent 2). System działa sprawnie, bo nigdy nie zdarzyło mi się czekać dłużej niż 30 minut.

Na koniec wizyty lekarz mówi jakie leki przepisze, jak je brać, i czy i kiedy przyjść następnym razem. Wychodzimy z gabinetu i czekamy aż pielęgniarka przygotuje i przekaże nam recepty. W między czasie lekarz przygotuje się do przyjęcia następnego pacjenta. Recepty i inne otrzymane papiery (wszystko ładnie włożone w przezroczysty folder na dokumenty) zabieramy do recepcji, która nas podliczy. Potem idziemy zapłacić do automatu lub okienka (opłata za wizytę kontrolną to, jeśli ma się ubezpieczenie, około 200-400 jenów). Jeżeli lekarz przepisał nam skomplikowane leki, to czekamy aż je nam wydadzą w szpitalu. Jeśli przepisał leki dostępne w aptece, to  możemy poprosić urocze panie z FAX corner o przefaksowanie recepty (w formacie kartki A4, wszystko wydrukowane, obiecuję zrobić zdjęcie następnym razem!) do dowolnie wybranej apteki w okolicy. W ten sposób leki zostaną wcześniej przygotowane i ominie nas przyjemność czekania. Jeżeli na recepcie nie jest napisane inaczej, to jest ona ważna zaledwie przez 4 dni (chociaż mi się raz udało zrealizować jedną po ponad tygodniu, ale wymagało to telefonu do głównego aptekarza i w dodatku pani mi pogroziła, że to pierwszy i ostatni raz i żebym się miała na baczności).

Leki w aptece wydawane są bez opakowań i ulotki. Dostajemy wydruk z krótkim opisem lekarstwa - co to za lek, jakie ma skutki uboczne, jak go dawkować i tyle. Nic więcej. Przekazując na leki, aptekarz zawsze wyjaśni który lek jest na co i upewni się czy wiemy jak go zażywać. Lekarstwa w kształcie tabletek sprzedawane są na sztuki. To znaczy, że jak lekarz przepisze nam jakieś tabletki na 15 dni raz dziennie, to dostaniemy ich tylko 15 i oczywiście zapłacimy też tylko za 15. Jeśli mamy ubezpieczenie, za leki, tak jak za wizytę w szpitalu, płacimy 30% ich wartości.

Dajcie znaczy czy macie jakieś pytania lub jeśli chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej na temat japońskich szpitali. I proszę trzymać kciuki za moją nogę, bo jeszcze trochę i ją sobie utnę!


11 komentarzy:

  1. Hej! Ja mam parę pytań.. wybieram się w listopadzie na 3 miesiące do Japonii a mam lekkie problemy zdrowotne więc czuję że będę musiała w Japonii odwiedzić lekarza. I tu moje pytanie - jak wygląda sytuacja gdy ktoś nie jest tam ubezpieczony i czy można się jakoś ubezpieczyć chociaż na te 3 miesiące? Nie będę tam pracować, przyjeżdżam tylko na wolontariat, który ubezpieczenia mi nie zapewnia.

    Życzę powrotu do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, wiem, że można ubezpieczyć się w Polsce. Obawiam się jednak, że z takim ubezpieczeniem będziesz musiała pokryć kwotę w Japonii sama, a potem pieniądze zostaną zwrócone w Polsce po powrocie. Nigdy czegoś takiego nie robiłam, więc radzę zapytać się w ubezpieczalni.
      Jeśli nie znasz japońskiego, to będzie ci potrzebny ktoś, kto będzie tłumaczył.

      Radzę zabrać odpowiednią ilość leków i jak tylko się da, trzymać z dala od lekarzy. :)

      Usuń
    2. Potwierdzam to co napisala Szamanka. A jak donosza ludzie, ktorzy to przerabiali, to i tak potem firma ubezpieczajaca nie zwrocila im pieniedzy, bo zawsze jakis kruczek znalazla.
      Przygotuj sie tez na to, ze nie posiadajac tutejszego ubezpieczenia, nie bedziesz w stanie zaplacic za wizyte w szpitalu karta kredytowa, wiele klinik nie przyjmuje zadnych kart w ogole.
      Trzy miesiace to nie wiecznosc, staraj sie nie isc do szpitala.

      Usuń
  2. Trzymam kciuk za twa noge, bo to okropne !
    Pozdrowienia
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  3. oj biedactwo! Zdrowia!
    Pomodlę się za Ciebie hi

    OdpowiedzUsuń
  4. Mysle ze to zalezy od apteki. U nas niektore daja z ulotka i opakowaniem, a niektore bez.
    I nie doczytalam sie dlaczego ci ta noga ropieje. Co sie stalo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wywrocilam sie na rowerze. Przez tydzien bylo ok, a potem wdalo sie zakazenie i teraz mam zakazona noge..... Ktorej wyleczenie do normalnego koloru i rozmiaru potrwa 3 tygodnie....

      Usuń
  5. Ja chciałabym spytać o to, czy w Japonii funkcjonuje jakiś odpowiednik naszego lekarza rodzinnego? A jeśli tak, to czy tam cieszy się równie "wielkim" szacunkiem, jak u nas?:) Pytam, bo jestem studentką 5ego roku medycyny i widzę po swoich rówieśnikach, że oni boją się wylądowania po studiach w charakterze rodzinnego jak dżumy, a wiem, że na przykład we Francji jest zupełnie inaczej i obraz lekarza rodzinnego w społeczeństwie jest dużo lepszy. A przy okazji, czy spotkałaś kiedyś lekarza-cudzoziemca?:) Kiedyś szukałam jakichś informacji na ten temat i dowiedziałam się tylko, że jest to absolutnie nie do pomyślenia, by Japończyk zaufał dochtorowi-gaijinowi ;) i tak sobie myślę, że pewnie rzeczywiście tak jest. Ale ciekawi mnie, czy znalazł się ktoś na tyle odważny, by próbować :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę powrotu do zdrowia! Twój blog jest jednym z moich ulubionych!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja odpowiem, bo akurat znam lekarzy cudzoziemcow, ktorzy w Japonii pracuja w szpitalach uniwersyteckich, pacjenci im jakos ufaja, ale fakt, ci gaijinscy doktorzy po tutejszemu kumaci. Czyli jest to jak najbardziej do pomyslenia.
      Moj okulista to z pochodzenia Iranczyk, w Japonii od lat 70-tych, kolejka do niego jakby ryz za darmo rozdawal w gabinecie.

      Usuń
  6. Ciekawy wpis. Odnośnie nogi radzę posiekać kapustę i przyłożyć ją na nogę. Nie jestem żadnym specem, ale znam gościa, któremu to uratowało nogę, bo lekarze go zbywali, a noga była już w ciemnych odcieniach fioletu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Też znam sposób z kapustą a poza tym na trudno gojącą się ranę albo wręcz odleżynę jest inny sposób. Wystarczy zetrzeć marchewkę na tarce i dodać łyżkę mąki ziemniaczanej. Działa i nie trza się bać. Przetestowane na 2 osobach i psie w rodzinie ;)

    Natka

    OdpowiedzUsuń