O mnie
Z malej miejscowości gdzieś w Japonii. O codziennym życiu za granica, pracy w japońskiej firmie i zmaganiach z orientalna kuchnia.
Kontakt: nazwabloga(malpka)gmail.com
Warto czytać
Archiwum bloga
-
►
2015
(21)
- grudnia (2)
- listopada (1)
- sierpnia (1)
- lipca (1)
- czerwca (1)
- maja (3)
- kwietnia (3)
- marca (4)
- lutego (3)
- stycznia (2)
-
►
2014
(35)
- grudnia (2)
- listopada (6)
- października (7)
- września (6)
- sierpnia (1)
- lipca (4)
- maja (1)
- kwietnia (1)
- marca (3)
- lutego (3)
- stycznia (1)
-
►
2013
(53)
- grudnia (1)
- listopada (2)
- października (3)
- września (4)
- sierpnia (4)
- lipca (8)
- czerwca (6)
- maja (6)
- kwietnia (8)
- marca (5)
- lutego (2)
- stycznia (4)
Wszedzie tam gdzie bylam, cieli na mokro. Ja mam naturalnie krecone wlosy, ktore prostuje, wiec tak latwo nie bylo mi znalezc kogos, kto by wiedzial jak sie za to zabrac. Ale na szczescie moj fryzjer juz sie podszkolil. Jak sam sie przyznal, musial poszperac w sieci i poczytac troche co sie z takimi wlosami robi i jak. :-)
OdpowiedzUsuńW "moim" salonie fryzjerskim tez sie tnie na mokro :) Dziwi mnie zawsze tylko to, ze przed farbowaniem tez myja mi wlosy, w Polsce zawsze nakladali na "brudne" suche... Co do zabierania rzeczy - ja swoje chowam do szafki, ale moge miec ze soba to co chce koniecznie uzywac w czasie czekania itd, zdjecia robic tez moge, wiec z kazdego pobytu u mojej ulubionej fryzjerki mam co najmniej jedno zdjecie w stylu "alien" czyli z folia alumioniowa na glowie hahaha A masaze, bibulki i cieple reczniki (lub chlodne, zalezy od pory roku) to tutaj chyba standard :)
OdpowiedzUsuńSzkoda,że w Polsce u zwykłego fryzjera nie ma takich udogodnień jedynie zostaje wizyta u kosmetyczki ;/
OdpowiedzUsuń