Moze niektorzy wiedza, inni moze nie, ze wygralam regionalne zawody (regionu Kansai) w zakladaniu kimona w grupie obcokrajowcow. Sprawa nie byla trudna, bo liczacych sie zawodniczek byly 4, a miejsca na podium 3. Ale od poczatku.
A sam poczatek zdarzen laczy sie z moim przyjacielem-Polakiem, wtedy mieszkajacym jeszcze 15 min drogi rowerem ode mnie. Byl on wtedy wolontariuszem w stowarzyszeniu non-profit Hikone VOICE i mnie do tego stowarzyszenia wkrecil. Niestety szybko okazalo sie to kompletna klapa, bo 90% wydarzen organizowanych przez babcie (tak, glownie do tego stowarzyszenia naleza hikonskie babcie) jest w godzinach mojej pracy. Jedyna pociecha bylo to, ze jedna z tych babc jest nauczycielka gry na koto i w ten sposob zaczelam pobierac lekcje gry na tym instrumencie. Ale wracajac do kimona. Dostalam kiedys telefon od jednej z hikonskich babc, ze jakas tam znajoma poszukuje kogos na jakis konkurs kimon. Ja sobie pomyslalam, ze mam byc modelka czy cos w tym stylu i sie zgodzilam na przekazanie namiarow kontaktowych do mnie.
Czas mijal, a ja o calej sprawie z kimonem zapomnialam myslac, ze jest juz dawno nieaktualna. A tu nagle dzwoni telefon od tej babeczki od kimona z przeprosinami, ze tak pozno sie ze mna kontaktuje, ale za 2 miesiace z hakiem jest konkurs ZAKLADANIA kimona i czy sie raz dwa nie nauczylabym tego robic i nie wystapila, bo brakuje im chetnych do grupy obcokrajowcow. I czy moge juz zaraz natychmiast jechac na lekcje do wielkiej mistrzyni. Ja stwierdzilam, ok, spoko, moze byc ciekawie. Wielka mistrzyni okazala sie miec z 70 lub 80 lat (chcociaz bym sie nie zdziwila za bardzo jakby miala 90), ale wciaz gibka i zwinna z niej babka. Cwiczenia u niej sa bezplatne, ale trzeba zaplacic 500 jenow za tak zwana oplate za prad (klimatyzator). Osob na warsztatach bylo kilka i tak naprawde to nie wiele sie nauczylam tego dnia, chociaz przesiedzialam tam ponad 4 godziny.
Potem szybko okazalo sie, ze wielka mistrzyni jest zbyt zajeta (albowiem jest ona szycha w swiecie kimon) i zostalam powierzona kobitce, ktora jest jej uczennica (tej, ktora do mnie dzwonila na poczatku). Ta uczennica to tez niebyle kto, bo posiadala najwyzszy stopen wtajemniczenia w zakladaniu kimon i dziala w organizacji kimon (tej ktora organizuje konkurs i ktorej szefuje wielka mistrzyni). I od tej pory nauki pobieralam w domu pani M. Owa pani M ma okolo 50 lat (wlasnie urodzil sie jej pierwszy wnuk), ale wciaz jest bardzo atrakcyjna. Wypozyczyla mi za darmo swoje jedwabne kimono z czasow mlodosci oraaz inne, niezbedne akcesoria. A ze mieszkala dosc daleko, to przyjezdzala po mnie przed lekcja samochodem, a potem odwozila mnie do domu. Pani M. pobiera takze nauki z podowania herbaty i tradycyjnych japonskich manier.
I w ten oto sposob zajelam 1. miejsce w grupie obcokrajowcow na konkursie zakladania kimona i pojechalam na finaly do Tokyo wraz z dziewczynami z 2. i 3. miejsca. A finaly odbywaly sie w niebyle miejscu, bo w samym NHK Hall, tam gdzie odbywaja rozne wazne koncerty i Kohaku Utagassen, conoworoczny program muzyczny, w ktorym biala (meska) i czerwona (damska) druzyna walcza na piosenki. (Na marginesie, nie mam pojecia skad stowarzyszenie kimon ma tak gruba kase by wynajac tak droga sale. A moze to pralnia brudnych pieniedzy?! ;))
Mialam tego farta, ze jako zdobywczyni 1. miejsca zwrocono mi koszty dojazdu (shinkansen w obie strony to bagatela 800 zl). Koszty noclegu wszystkim uczestniczkom i uczestnikom pokrywal w polowie organizator konkursu. Hotele znajodowaly sie blisko miejsca konkursu, w samym centrum stolicy, a wiec tanie nie byly. Z wlasnej kieszeni trzeba bylo doplacic 6 tys. jenow (okolo 190 zl). Chociaz konkurs zaczynal sie o 12, grupa obcokrajowcow, meska, szkolna (t.j. grupowa) oraz dzieci miala proby od 9 rano, wiec przyjazd tego samego dnia byl wykluczony. Problem byl takze z fryzurami. Zrobienie ich na miejscu przez stylistow zaproszonych specjalnie na konkurs kosztowal 12 tys. jenow (okolo 380 zl). Ja i dziewczyna, ktora zajela 2. miejsce postanowilysme zrobic to o ponad polowe taniej w Hikone w sobote rano. Zrobienie fryzury o dzien wczesniej oznaczalo niestety jedno - spanie na krzesle lub w podobnej pozycji, co by jej nie zburzyc. Problemem okazala sie tez pogoda. Wialo, padalo a na noc zapowiadano ulewe. Tak wiec z Tokyo sobie za bardzo nie skorzystalysmy. Okolo 15 bylysmy zmuszone do wycofania sie do hotelu. W drodze powrotnej zaopatrzylysmy sie we wszystko co potrzebne do przezycia, wlaczajac energy drinki na dzien nastepny i gry do zabicia nudy na wieczor.
Shibuya
Hachiko
Taki autobus napotkalam w centrum
Na kolacje wymyslilysmy sobie z kolezanka pizze dostarczona do pokoju (w pokoju byla ulotka z menu), ale po krotkim telefonie okazalo sie, ze czas oczekiwania wynosi prawie 2 godziny (a fe, Tokyo! U mnie na wsi dowoaza w pol godziny), wiec slicznie pani podziekowalysmy i postanowilysme zbadac co oferuja restauracje w podziemiach hotelu. Jedyna z nich byla chinska knajpa (gdzie stolowala sie chyba wieksza czesc uczestniczek konkursu - mozna bylo poznac po fryzurach), a jako ze moja wspoltowearzyszka pochodzi z kraju Srodka, to za bardzo wyboru nie mialam. Na szczescie jedzenie okazalo sie bardzo smaczne i najwyrazniej nie dodali do niego zbyt duzo glutaminanu sodu, bo moj zoladek przyjal wszystkie dania nadzwyczaj dobrze.
Smazona wieprzywina z papryka
Smazony ryz z baklazanem
Pudding mango
Oczywiscie najwiekszy problem byl ze spaniem. Spalysmy (a raczej drzemalysmy) lezac na brzuchu z czolami opartymi na rekach. Nie powiem, zeby ktoras z nas sie wyspala.
W hotelu od 6 rano bylo dostepne sniadanie - szewedzki stol z japonskimi potrawami i jakas namiastka potraw zachodnich. Nie bylo super smaczne, ale jadalne. Niektore uczestniczki przybyly juz na sniadanie w kimonach (nie mam pojecia po co, chyba tylko po to by cwiczyc nerwy i awaryjna sytuacje pod tytulem co sie stanie jak pobrudze konkursowe kimono za kilka tysiecy zlotych ketchupem).
Po sniadaniu szybko poprawka fryzur, makijac i hop w kimona. I smigiem, tzn. takim smigiem na jakie pozwala kimono i ciagnieta za soba walizka, do NHK Hall na probe.
Proba dzieci (tak, po lewej stronie jest flaga Polski!)
Sala nie wydawala sie az tak duza, ale za to scena sie ruszala! Wsiadalysmy za kulisami, a potem razem ze scena wyjezdzamy przed widownie na srodek. Co jeszcze zwracalo uwage, to to, ze w piwniach byly 2 pietra tylko z przebieralniami. Oczywiscie my mielismy pokoj polozony najdalej od sceny...
Konkurs zaczal sie okolo 12 i trwal do 16:30. Mial trwac do 16, ale mielismy polgodzinna obsuwe. Najpierw byla kategoria dziewczat (a bylo ich chyba ze 100), potem dziecieca, meska, nasza i na koncu szkol. Na kazda kategorie przewidzane bylo 20 minut, od wjazdu na scene do zjazdu ze sceny. W tym czasie trzeba bylo: zlozyc pas obi, rozwiazac kimono, zawiazac kimono, zalozyc/zawiazac pas obi, zalozyc zori (sandalki) i przejsc na brzeg sceny. Czas perfekcyjny to 6 minut, mi zajelo okolo 8, ale i tak jeszcze sporo dziewczyn bylo jeszcze w lesie.
Na koniec najciekawsza czesc, czyli wyniki. Nie wygralam. Nie zajelam zadnego miejsca. Panie, ktore nam pomagaly w przebieralni twierdzily, ze to przez pecha wylacznie. Prawda jest taka, ze mialam za krotkie wlosy by zrobic sobie tradycyjna fryzure tak jak pozostale kandydatki. Dobre strony sa takie, ze jakbym wygrala, to bym: a) dostala niezbyt piekne trofeum o wyskosci metra, ktorego nie mialabym gdzie postawic, b) musiala zostac na wywiad i sesje zdjeciowa i w rezultacie wracalabym ostatnim pociagiem. A nastepnego dnia rano do pracy. Tak wiec nie zaluje. Szkoda tylko, ze jako zwyciezczyni finalow regionalnych nie moge brac udzialu w konkursie w przyszlym roku. Dopiero w tym za dwa lata.
I w ten sposob chwilowo konczy sie moja przygoda z kimonem, a co bedzie dalej - zobaczymy.
Z wiesci innych, parafialnych - bylam ogladac noca sakure u mnie na wsi, wzielam aparat, porobilam zdjecia, wiec cos wrzuce tutaj niedlugo.
To by bylo na tyle. Cieszcie sie wiosna, kochani!
No to które miejsce zajęłaś? ;>
OdpowiedzUsuńAle i tak gratulacje i mogła byś wstawić więcej zdjęć jeśli je masz ;)
Fajna sprawa :)
OdpowiedzUsuńGratulacje, zazdraszczam i czekam na więcej zdjęć kimon. :)
OdpowiedzUsuń