By nie przynudzać o moim choróbsku, wyciągnęłam trochę zdjęć z sierpniowego grillowania.
Głównie są to zdjęcia z supermarketu, do którego pojechaliśmy bo wszystko co potrzebne do grillowania, i jedzenia.
W Japonii jak chce się grillować, a nie ma gdzie (tj. nie ma domu z ogródkiem i grillem) to wynajmuje się takie miejsca na grillowisku (wygląda jak pole kampingowe, tylko stoją takie wielkie zadaszone kamienne grille) na godziny.
Kupujemy: tacki, chusteczki, płyn do zmywania (grill trzeba po sobie wyczyścić), folie, składniki do zrobienia yaki-soba.
Panowie (sztuk 3) musieli sobie kupić bardzo dużo piwa.
Muszle świętego Jakuba. Jedna po 128 yenów.
Rybki gotowe do grillowania, już nadziane na patyk.
Pułka z sosami i dipami wszelakiej maści.
Zamiast zwykłej cytryny, cytryna w butelce. Opakowanie przesłodkie!
Mięso z serii krowie wnętrzności. Fuj!
Rozpalamy ogień.
Zacznamy od yaki-soba, czyli smażonego makarony soba. Po lewej stronie pomysł autorski - grillowanie edamame.
Yaki-soba gotowa!!
A pod koniec rozpadało się okropnie i tak lało przed około 40 minut. Nie dało się palca wychylić spod dachu.
Kobieto, jak ja Ci jestem wdzięczna za tego bloga! Uwielbiam Japonię (czysto teoretycznie, bo nigdy tam niestety nie byłam) i od dawna szukałam blogspotów pisanych przez Polki w Japonii. Bardzo mnie ciekawi życie w tym kraju.
OdpowiedzUsuńZabieram się za czytanie całego bloga! :)
Życzę zdrówka :)
Bardzo się cieszę, że tu będziesz zaglądać. :)
UsuńZajrzyj też na stronę fejsbukową Szamanki. Tam trochę więcej zdjęć i newsów.
O szprotki ja znam w wersji wędzonej na zimno . Ze smażonych dań wolę leszcze albo karasie ... Grill w wersji Polskiej nie bardzo mi przypadł do gustu bo najczęściej kojarzy mi się z brzydkim zapachem na parę kilometrów .
OdpowiedzUsuń