Pogoda zaczyna sie psuc, mrozna zima z 0 stopniami C nadciaga coraz szybszym krokiem i jej oddech czuc juz na karku, zwlaszcza o poranku, gdy jest juz tylko 12C.
Coraz czesciej pada tez deszcz (juz mniej wiecej raz na tydzien/dwa tygodnie), co przy tutjeszym wietrze znad jeziora czesto oznacza, ze zostanie sie przemoczonym od stop do glow, a o otwarciu parasola mozna zapomniec (chociaz niektorzy probuja).
I w takie dni bardziej niz rower sprawdza sie autobus. Haczykow jest jednak kilka:
1) przystanek mam wprawdzie pod domem, ale autobus rano tylko jeden. Jak sie na niego spoznie, to umarl w butach;
2) autobus kosztuje 200 jenow za przejazd, co oznacza dzienny wydatek dodatkowych 400 jenow. Nie lubimy;
3) O ile poranny autobus mi pasuje, powrotny juz troche mniej. Ten zatrzymujacy sie pod domem jezdzi wieczorem raz na godzine (czyli pol godziny czekania). Na szczescie jest tez drugi autobus, skrecajacy przy supermarkecie, w ktorym zawsze robie zakupy, i w dodatku jest on super dopasowany czasowo do pociagu. Lubimy.
Wielokrotnie zdarzylo mi sie jechac autobusem, ale musze przyznac, ze za kazdym razem jestem pozytywnie zaskoczona. Ponizszy opis jest opisem autobusow tylko w mojej miejscowosci. Byc moze w metropoliach typu Tokyo jest to troche inaczej zorganizowane (w Kyoto autobusy sa takie same).
Przystanek
Autobus zatrzymuje sie na przystanku tylko wtedy, gdy ktos na nim stoi (badz ktos chce wysiasc, ale o tym dalej). Przytanki nie maja zatoczek - autobus zatrzymuje sie na chwile na ulicy (oczywiscie blokujac tym samym caly ruch,). Przystanki sa oznakowane okraglym znakiem z napisem "Autobus" i z nazwa przystanku.
Znak na autobus jest pod latarnia w ksztalcie dzownu (swoja droga, ulica z tymi latarniami to Bell Road). Zdjecie jest ze stycznia tego roku, ale jak pomysle, ze mnie cos takiego niedlugo czeka to brrrrr.
Rozklad jazdy z przystanku pod domem. Jak widac, ilosc czestotliwosc kursowania jest porazajaca.
Autobus
Do autobusu wsiadamy tylnimy drzwiami (a raczej srodkowymi, bo sa one wlasciwie w polowie pojazdu), a wysiadamy przednimi.
Tak wyglada wnetrze autobusu. Z zoltej skrzyneczki, bierzemy bilet. Niektore, dluzsze przejazdy kosztuja nie 200, a 300 jenow, wiec majac taki bilet pokazujemy go przy placeniu i kierowca wie czy go oszukalismy czy nie.
W gornej czesci zdjecia jest tablica z cyframi. To tam wyswietla sie, do ktorego przystanku jaka obowiazuje kwota. Ten autobus mial akurat krotka trase, wiec bilety nie byly potrzebne - wszystkie przystanki kosztowaly 200 jenow.
Bardzo ciekawe, a niestety slabo widoczne na zdjeciu, sa dwie rzeczy. Po pierwsze, w prawym gornym rogu zdjecia sa dwa swietla-neony. Gorny - zielony, ma napis "autobus zatrzymuje sie na nastepnym przystanku" i zapala sie gdy ktos wcisnie przycisk "STOP" na znak, ze chce wysiasc. Nie na niego jednak chcialam zwrocic uwage, ale na ten pod nim, z napisem "uwaga na gwaltowne chamowanie", ktory zapala sie za kazdym razem, gdy kierowca wciska pedal chamulca.
Kolejna ciekawa sprawa jest wlasnie prowadzacy pojazd. Nie jest on oddzielony od pasazerow zadna szyba ani drzwiami. Ma za to mikrofon i na bierzaco mowi co robi, zaczynajac od: "uwaga, odjezdzamy", przez "skrecam w lewo/prawo" (przy kazdym skrecie!) czy "jade prosto", az po "szanowne osobty, ktore chcialy wysiasc przy supermakrecie Pariya, prosze wysiasc na najblizszym przystanku" (to ostatnie mialo miejsce gdy sie spytalam przed odjazdem czy jedzie wlasnie w ta okolice, i uff, bo sie juz balam, ze powie cos w stylu: "pani obcokrajowczyni wysiada na nastepnym przystanku").
Po dojechaniu na miejsc wrzucamy nalezna kwote do blekitnej skrzynki przy kierowcy (jak nie mamy rowno 200 jenow to obok tej skrzynki jest rozmieniaczka pieniedzy) i wysiadamy podczas gdy kierowca nam sie klania i mowi "dziekuje bardzo".
Z ciekawostek autobusowych to moge chyba jeszcze tylko dodac, ze panuje zasada: nie wstajemy z siedzienia dopoki autobus nie zatrzyma sie na przystanku. I naprawde, tak ludzie robia.
To chyba tyle co moge powiedziec. Jesli macie jakies pytania co do autobusow u mnie na wsi, to dajcie znac.