Kolejny raz japonska sluzba zdrowia zaskoczyla mnie bardzo pozytywnie.
Bylam dzisiaj rano w szpitalu by dostac pewien pilny lek. Niestety, przyszlam bez wczesniejszego zapisu, wiec trafilam na sam koniec kolejki i musialam czekac az cale pol godziny! ;)
Ale nie o tym chcialam. W Japonii wiekszosc lekow sprzedaje sie na miejscu, w szpitalu (a raczej placi sie za nie razem z oplata za wizyte i dostaje sie je w osobny okienku wydajacym leki). Tak sie zlozylo, ze cena mojego leku byla trudna do podliczenia i cala sytuacja juz sie przeciagala z 15 minut. Jakiez bylo moje zdziwnie, gdy uslyszalam, ze lek dostane teraz, a kwote bede mogla uiscic w odpowiednim dla mnie terminie a szpital bardzo przeprasza za klopot jaki sprawil. Dodam, ze lek tani nie jest i wcale mnie nie zmartwilo to, ze bede mogla zaplacic za niego podczas mojej nastepnej wizyty w przyszylym miesiacu.
Miła odmiana po Polskiej Służbie Zdrowia. Wszystkie instytucje w Japonii działają tak sprawnie i na korzyść petenta?
OdpowiedzUsuńNiestety nie. Wszyscy sa bardzo uprzejmi i pomocni (po wizycie na poczcie bylam w szoku), ale jest cala masa bzdurnych procedury, ktore sa bez wzglednie przestrzegane, wiec jak jakiejs sytuacji nie da sie wpisac w panujace w danym miejscu regulacje, to umarl w butach, nic nie zalatwisz.
OdpowiedzUsuńNie mowiac juz o bzdurnych formularza, ktore trzeba wypelniac po kilkarazy, chodz napisane w nich jest dokladnie to samo, a pani i tak to wstukuje do komputera.
Oczywiscie w porownaniu z Polska, gdzie pani w okienku robi nam laske, ze z nami rozmawia to i tak jest ogromna roznica. ;)