Jak to jest, że człowiek jedzie pół Japonii by zjeść sławny, miejscowy ramen, a ten nie dość, że okazuje się niezbyt smaczny, to taki sam rodzaj, tylko sprzedawana w Kyoto bije go na głowę?
U góry Hakata ramen kupiony w Hakacie, a na dole Hakata ramen kupiony w Kyoto. Ten drugi to najpyszniejszy ramen jaki jadłam do tej pory!
Haha, przypomina mi się moje rozczarowanie wiedeńskim tortem Sachera, który na głowę bije nasz polski murzynek przekładany byle dżemem ;)):)
OdpowiedzUsuńJak najmniej podobnych doświadczeń życzę!