Piatek
Takahiro zabral mnie na zebranie AIESECu. Po zebraniu wybralismy sie do Izakayi (restauracji, do ktorej idzie sie z kumplami by zjesc i sie napic). Poszlismy do miejsca, gdzie juz wczesniej bylam ze znajomymi z pracy, i ktore specjalizuje sie w daniach okonomiyaki (cos ala nasze omlety). Zamowilismy rozne rodzaje okonomiyaki (miks z miesem i owocami morza, z wieprzowina, ze szczypiorkiem i wolowiona – moj ulubiony i z serem), ktore nastepnie sami sobie usamzylismy na specjalnym stole z blatem.
Na koniec byly jeszcze hot cakes (amerykanskie grube nalesniki) do wyboru w 3 smakach: zwykle, z bita smietana i cynamonem lub z bita smietana i slodka fasola azuki. Oczywiscie nalesniki rowniez do samodzielnego usmazenia.
Sobota
W sobote wybralismy sie tlumnie do Kyoto na fesitwal Gion. Czesc dziewczyn, w tym ja, zalozyla yukaty (letnia wersja kimona). Bylo naprawde bardzo, bardzo, bardzo duzo ludzi. Nie wzielam ze soba aparatu, ale postaram sie poszukac jakis zdjec w sieci. Kazdemu japonskiemu festiwalowi towarzysza stoiska z jedzeniem zwane yatai. W Kyoto tradycyjnie krolowaly stoiska sprzedajace kruszony lod z syropem owocowym zwany, owoce/warzywa na patyku, yakisoba (smazony makaron), karaage (kawalki kurczaka w ciescie smazone na glebokim tluszczu) i inne. Bawilismy sie swietnie, choc bylo troche goraco. Tradycyjnie zrobilismy purikure (zdjecia zrobione w automacie), ktora jest do obejrzenia na fejsbuku.
Niedziela
Pierwotnym planem na niedziele miala byc wycieczka do Fujikyu, olbrzymiego parku rozrywki u stop gory Fuji. Plany z wielu powodow ulegly zmianie i wraz z Yukawa i Hiromi wyruszylismy rano w przeciwnym kierunku, do Osaki. Po podrozy pelnej spiewow i wyglupow dotarlismy do Universal Studios Japan. Na miejscu okazalo sie, ze jest: a) bardzo, bardzo goraco, b) bardzo, bardzo tloczno, c) do kazdej atrakcji trzeba czekac bardzo, bardzo dlugo. W zwiazku z tym udalo nam sie 2 razy przejechac na roller coasterze (czas oczekiwania okolo 40 min), zobaczyc atrakcje ze spidermanem (czas czekania powyzej 60 min) i back to the future (50 min). Zjedlismy takze prawdziwie „amerykanski” obiad, szkoda tylko, ze do mojej wersji kurczaka z pieczywem jedna z bulek byla o smaku zielonej herbaty. ;)
Zmeczeni, spoceni i brudni, po wyjsciu z USJ udalismy sie do centrum Osaki (na ulice Nowy Swiat) na kolacje. Yukawa zabral nas do knajpy, ktora slynnie z osaczanskiej specjalnosci, kushikatsuya. Kushikatsu to wieprzowina w panierce (katsu) nadziana na patyk (kushi). Takie mieso macza sie w sosie (umoczyc mozna tylko raz, przed wlozeniem do buzi, poniewaz sos nie jest zbyt czesto wymieniany) i zjada. Oprocz miesa serwuja roznego rodzaju ryby i warzywa, wszystko w panierce i smazone na glebokim tluszczu. Tego wieczora zjadlam: wieprzowine, pomidory 2x, dynie, ziemniaka, slodkiego ziemniaka, konnyaku (zwane jezykiem diabla), cebule, dymke i jeszcze cos o czym teraz nie pamietam. Tak sie wszyscy obiadlismy, ze zamiast wyjsc. wytoczylismy sie z knajpy. Do Nagahamy wrocilismy mocno po polnocy.
Poniedzialek
W dzien morza bylo wolne od pracy, wiec zorganizowalismy sobie wieczor polski – zrobilismy z Grzesiem placki ziemniaczane dla naszych japonskich znajomych. Wyszly, o dziwo, smaczne (na pewno lepsze od tych, ktore robilam w Polsce) i co jeszcze dziwniejsze, smakowaly Japonczykom! Do tego podalismy zurek w postaci goracych kubkow, kapuste kiszona (w prawdzie niemiecka, ale smak podobny) i slodycze: budyn, torcik wedlowski, michaszki w wersji w bialej czekoladzie i wafelki o smaku orzechowym.
Nastepny weekend, chociaz niestety bardzo krotki, zapowiada sie rowniez udanie. Zaczyna sie ciag imprez pozegnalnych - kazdy robi oddzielna: mlodzi pracownicy z biura, pracownicy z biura bez szefa, pracownicy z biura z szefem i AIESECowcy.
Objection!
OdpowiedzUsuńCzemu tak mało zdjęć? ;)