Zaczynajac od samego poczatku, czyli od zapisania sie. Przystapienie w Japonii do jakigokolwiek osrodka sportowego nie jest tanie, gdyz wymagane jest wpisowe. Cena wacha sie od 8 tys. jenow az do 10 tys. jenow. Tutaj na szczescie z pomoca przyszla mi kolezanka z pracy, ktora jako czloniki mogla mnie polecic i oplata zostala zredukowana do okolo 5 tysiecy. Nastepnymi kosztami byl abonament w wysokosci ok. 6 tysiecy (znizka studencka) oraz bilet wstepu (tak, sam karnet nie wystarczy!) 210 jenow przy kazdym wejsciu lub 2100 za karte wolnego wstepu na miesiac.
Po przystapieniu zostalam dokladnie zmierzono mnie, zwazono, obliczono specjalnym urzadzeniem mase tluszczu i mase miesni w ciele, ulozono mi plan kaloryczny posilkow i zestaw cwiczen (z ktorych i tak nie korzystam ;)). Dostalam takze aktowke ze wszystkimi informacjami oraz z tabelka, w ktora przed i po treningu mam wpisywac zmierzone cisnienie i wage (czego oczywiscie nie robie ;)).
Nastepnie oprowadzono mnie po obiekcie. Sala do cwiczen wyglada mniej wiecej tak samo jak u nas, z wyjatkiem maszyny, na ktorej sie siedzi jak w siodle i cwiczy miesnie ud (w zamian za maszyne przypominajaca fotel ginekologiczny cwiczaca przywodziciele i odwodziciele). Na sali organizowane sa kilka razy dziennie mini treningi, np. trening brzucha. To wszystko wraz z przysznicami znaujde sie na pierwszym pietrze. Tutaj chce sie jednak zatrzymac na chwile i wspomniec o samej szatni.
Po wejsciu do szatni mamy szafke na buty (nic odkrywczego, jesli chodzi o Japonie). Dalej juz tylko na bosaka do szafek na kluczyk. W szatni mamy takze umywalki (a tam darmowe kosmetyki: plyn do demakijazu, tonik, mleczko oraz waciki, paleczki do uszu i zdezynfekowane grzebienie), maszyne do wyciskania mokrych ubran (gdyz w kompleksie znajduje sie takze basen), jednorazowe torby foliowe na mokre/brudne ubrania oraz oczywiscie prysznice. Kabin prysznicowe sa zamykane i daja wiecej intymnosci niz te u nas, o dziwo. Bardzo mnie jednak dziwil fakt, ze w kraju, w ktorym nagosc nie jest tematem tabu, a ojciec z corka moga sie kapac w jednej wannie nawet corka juz dawno ma za soba skonczony wiek pokwitania, kobiety na silowni po wyjsciu spod przysznica okrywaja sie szczelnie, od stop do glow, wielgasnym recznikiem, a potem czynia jakies wygibasy by ubraz sie tak, by chociaz kawalek ciala nie ukazal sie oczom obecnych w przebieralni innym kobietom. Nie zdziwilo by mnie to w Polsce, ani w zadnym innym europejskim kraju, ale mowa o Japonii, gdzie tradycja sa gorace zrodla (onsen), w ktorych w jednej sali myja sie i kapia (a nawet myja sobie nawzajem plecy!!) obcy ludzie i to calkiem nadzy bez krztyny zarzenowania czy wstydu. Zaciekawiona tym faktem zapytalam kolezanki, co jest podstawa takiego zachowania, bo przeciez nie wstyd. Odpowiedz otrzymalam w iscie japonskim stylu: bo to jest silownia, a nie onsen!
Zostawmy jednak ten temat i wrocimy do samej silowni, a dokladnie na jej parter. Mamy tam toalety, recepcje i sale fitness. Ja, oczywiscie zamiast cwiczyc, chodze na rozne zajecia. W poniedzialki na street dance z bardzo smiesznym instruktorem (nie tyle nawet smiesznym co kawaii), w srody na hip-hop, ktory mi bardziej niewychodzi niz wychodzi, a w piatki na step. Do tego czasami zajecia w sobote (baleton – cwiczenia baletowe w rytm muzyki z areobiku, czyli masakra – lub matrial arts, sztuki walki khe khe). I wszystko by bylo fajnie i pieknie, gdybym we wtorek nie poszla na zumbe. To, co sie dzialo na zajeciach przeszlo moje najsmielsze oczekiwania i zburzylo resztki stereotypow dotyczacych Japonczykow. Nigdy nie bylam na zajeciach z Zumby, ale wyobrazalam sobie je jako areaobik taneczny do muzyki latino. Na sali fitness zastalam przede wszystkim tlum ludzi (nie tylko kobiety) w roznym wieku i w roznych strojach (jedna z Japonek, lat na oko 30+, miala kapelusz, kamizelke, spodniczke mini i biale rekawiczki...). Zajecia prowadzila nijaka Kyathy, z twarzy Japonka, z ubioru i zachowania juz nie. Zumba przypominala mieszanke ukladow, ktore tanczy sie w Polsce na imprezach salsowych (proste ruchy w sekwencjach, ktore wszyscy powtarzaja po prowadzacym) oraz polskiego wesela (tanczenie pod reke w parach!?). Jednak to co mnie zdziwilo to fakt, jak wspaniale Japonczycy sie bawili. Nie jest tajemnica, ze Japonczykom po wypiciu puszczaja hamulce i inne spoleczno-socjalne petna. Tam, na tej sali nie bylo jednak ani alkoholu ani zadnego innego „dopalacza” poza muzyka, a wszyscy nie tylko z usmiechem, ale i spiewem i krzykiem („wooohoooo”, „yaaaahoooo” itd.) wysmienicie sie bawili! Po zadnych innych zajeciach nie czulam sie tak zadowolona i szczesliwa jak po tej zumbie.
Szczerze mowiac do tej pory nie moge uwierzyc co widzialam i co robilam. Czulam sie, jak wsrod normalnych, potrafiacych sie bawic ludzi! Byc moze to wlasnie jest prawdziwe oblicze Japonczykow, tylko potrzebny jest wodzirej, ktos, kto porwie za soba tlum zmeczonych praca i zyciem salariimanow i gospodyn domowych.
bardzo to ciekawe co piszesz :)))
OdpowiedzUsuńM.