W ostatni weekend, po zalatwieniu spraw w Kyoto mialam kilka godzin dla siebie, zanim spotkam sie z H. po jego pracy (praca w weekend to w Japonii nie nadzwyczajnego)
Urzadzilam sobie krotki spacer po 4-jo,三条 i 3-jo,四条 (Kyoto jest podzielone ulicami ponumerowanymi arteriami od 1 do 10, ale czemu tak to material na inny wspis), a potem wzdluz rzeki Kamo az do stacji (stacja Kyoto JR jest przy 8-jo,八条).
Nishiki Market i jak zwykle nie mialam jaj... ekhm ochoty nic sprobowac poza sokiem z grejpfruta w grejpfrucie.
Owoc o nazwie "Fox Face"
Unagi i anago (pieczone wegorze)
Omlety i jajka
Fasolki w pudelkach
A tak powstaje katsubushi, czyli znienawidzone przeze mnie platki bonito
I znowu fasola roznego rodzaju
I rozne piklowane przetwory
Glony
I prawie zywe ryby
I prawie zywe malze
Moj absolutny faworyt, mini osmiorczniki z jajkiem w glowie!
Kalmaaaaary suszone
I od czasu do czasu sklep z pamiatkami
Korzenie wasabi, moze tez je czasami dostac w zwyklym supermarkecie
Tak wyglada Nishiki market
Ludzi jak zwykle od groma, polowa to turysci a polowa to lokalni klienci. Jak znajdziecie troche czasu w Kyoto, to warto sie tam przejsc!
Trafiłam tam w końcu w tym roku i się zachwyciłam - kiedyś chciałabym wrócić na dłużej. :)
OdpowiedzUsuńPyszności! :-)
OdpowiedzUsuńSklep z pamiątkami to byłby mój zywioł :)
OdpowiedzUsuń