Przezylam wizyte u japonskiego lekarza! Musze przyznac, ze jestem milo zaskoczona tutejsza sluzba zdrowia. Ale w sumie po doswiadczeniach z polskimi szpitalami to trudno nie byc. ;)
Ale zacznijmy od poczatku. Z powodu astmy jestem zmuszona do brania codziennie lekow, ktore oczywiscie zabralam z Polski w duzych ilosciach, ale juz mi sie powoli koncza. W takiej sytuacji postanawilam sie wybrac do japonskiego lekarza po nowy zapas. Szybko okazalo sie, ze jesli chodzi o lekarza od astmy, to do wyboru mam tylko jeden z dwoch wielkich szpitali, albowiem na mojej wsi poza szpitalami to zaden lekarz od drog oddechowych nie przyjmuje (czytaj nie w prywatnych klinikach). Tym sposobem dzisiaj skoro swit wybralam sie do szpitala w Hikone.
Jako pacjentka pierwszorazowa nie moglam zrobic rezerwacji tylko musialam osobiscie stawic sie w recepcji. Cala struktura szpitala wydawala mi sie z poczatku bardzo skomplikowana, ale szybko okazalo sie jak sprawnie cala ta machina szpitalna dziala.
Recepcja glownaotwarta jest od godziny 8 i zanim udaje mi sie podejsc do lady to juz moj zdezorientowany wzrok wylapuje pani z obslugi (w uroczym mundurku w kratke) i dokladnie wyjasnila co mam najpierw wypelnic. 8:16 podchodze do recepcji (kolejki brak) i w 5 minut dostaje karte szpitalna (wszystko jest skomputeryzowane, wiec karta przypomina karte do bankomatu) i wraz z nia caly zestaw papierow gdzie mam isc, ze jestem pierwszorazowa pacjentka itd. - wszystko w ladnej, przezroczystej koszulce. Pani w recepcji wyjasnia mi co dalej - mam isc na pierwsze pietro do recepcji nr. 3, ktora wlasnie specjalizuje sie w organach oddechowych. Ta recepcja otwiera sie o 8:30. Ide na pierwsze pietro, siadam i czekam. Punkt 8:30 rozbrzmiewa muzyczka i drzwi przy recepcji sie otwieraja, wychodza z nich panie w mundurkach w kratke i zaczynaja przyjomowac pacjentow. Wraz z wzrostem ilosci pacejntow wzrasta ilosc pan na recepcji, wiec kolejki znowu brak. Dostaje do wypelnienia ankiete i termometr do zmierzenia temperatury. Po wypelnieniu wszystkiego mam poczekac na pielegniarke, wiec czekam. Po 10 minutach przychodzi pielegniarka i rozmawia krotko ze mna na temat lekow zabranych z Polski (pokazuje co biore obecnie) i prosi mnie bym chwile poczekala. Po kolejnych paru minutach (jest akurat 9 i lekarz wlasnie zaczal przyjmowac) pielegniarka wrecza mi moje papiery, mapke szpitala i tlumaczy gdzie mam isc, bo lekarz zalecil przeswietlenie pluc i spirometrie. Na obydwa badania dostaje plastikowe karteczki, ktore mam wreczyc na poszczegolnych recepcjach.
Ide najpierw na spirometrie. Czekam minute w kolejce do recepcji obslugujacej badania ogolne. Na spirometrie dostaje numerek nr. 40 i wchodze po okolo minucie od przyjscia. Raz ciach, dmucham - wdycham i po sprawie. Ide na przeswietlenie. Sytuacja sie powtarza, mimo, ze jest wiecej osob w kolejce. Sa na szczescie 3 sale, wiec wchodze po minucie. Dawno nie bylam na przeswietleniu w Polsce i nie do konca pamietam, czy u nas robi sie je nago czy w cienki ubraniu. W Japonii kazali mi sie rozebrac do jednej cienkiej warstwy ubrania (podkoszulki), bez bielizny. Raz, dwa, trzy i po rentgenie.
Wracam do mojej recepcji od drog oddechowych i tam prosza bym poczekala pod gabinetem, az mnie zawolaja. Czekam okolo 5 minut (oczekuja 3 osoby) i juz mnie wolaja. U lekarza tez wszystko bardzo szybko. Wychodze po 5 minutach z recepta i papierami, ktore mam zwrocic przy wyjsciu.
Sluzba zdrowia w Japonii nie jest bezplatna, pacjent pokrywa 30% kosztow, wiec nastepnym przystankiem byla okienko, ktore wydaje rachunek. Dostawszy rachunek udaje sie do okienka obok, w ktorym sie placi. Na ogol w tym okienku otrzymuje sie takze leki, jednak w moim przypadku moglam je kupic w dowolnej aptece.
Caly koszt wizyty w szpitalu - okolo 370 zl, czyli ja musialam zaplacic ponad 100 zl z wlasnej kieszeni. Leki na miesiac - niestety drugie tyle.
Nastepna wizyte mam w czerwcu, juz jestem umowiona, wiec przyjde do szpitala, wezme numerek w recepcji automatycznej i juz.
I jak? Da sie sprawnie? Da! I chyba warto zaplacic troche wiecej za standard niz miec za darmo takie szpitalne bagno jak w Polsce.
O, a ja akurat jestem w trakcie maratonu medycznego - fajnie móc porównać doświadczenia :)
OdpowiedzUsuńAle aż 100 zł? To ciekawe jak to jak gdy ktoś musi na dłużej w szpitalu pozostać.
OdpowiedzUsuńPs. Wyłącz weryfikację obrazkową, bo ona nic nie daje, a tylko utrudnia dodanie komentarza ;-)