W styczniu, gdy jeszcze mieszkaliśmy u teściów w Yokohamie, postanowliśmy zrobić sobie półdniowy wypad do Yokohamy. Pogoda niestety nie dopisało, było mgliście (żegnajcie piękny widoki!), a w pewnym momencie zaczęło padać. A jak to zawsze jest w takich momentach, nie mieliśmy ze sobą parasola...
Na szczęście udało nam się zjeść nasze ostatnie sushi przed wylotem. Tuńczyk z awokado był rewelacyjny!
Pojechaliśmy na wyspę Eno (po jap. 江ノ島 - Enoshima). Na wielkiej łyżce była namalowana mapa ze chramami.
Widok z głównego chramu na Enoshimie. Potem zrobiło się mgliście i chmurzaście i widoki się skończły.
Przed wejściem do chramu należy się oczyścić, czyli coś jak przerzegnanie się wodą święconą w kościele.
Tak wygląda Luby jak się złości. W tyle widać muzeum, niestety tego dnia było zamknięte.
Ołtarz poświęcony smokowi.
A potem rozpadał się deszcz i więcej zdjęć nie mam. Byliśmy jeszcze przy dzwonie dla zakochanych gdzie razem w niego biliśmy i w pośpiechu wróciliśmy do samochodu.
Na Enoshimie znajduję się dużo więcej atrakcji. Jest latarnia morska, na którą można się wspiąć, są jaskinie po drugiej stronie wyspy, a także piękne ogrody. Warto się tam wybrać z zapasem czasu i przy lepszej pogodzie.
Piękne widoki, smok jest taki śliczny ;) ;)
OdpowiedzUsuńŁooo.. świetne! :D Japonia jak zwykle niespodzianki sprawia deszczową pogodą :)
OdpowiedzUsuń