Strony

8 października 2014

Ukradli mi rower!!! cz. 3

Epopeji rowerowej ciag dalszy, czyli o tym jak odzyskalam swoj stary rower.

Ci co czytaja mojego bloga od dluzszego czasu wiedza, ze poltora roku temu z parkingu pod moim blokiem skradziono mi rower. Nadzieje na jego odzyskanie stracilam i jeszcze w tym samym tygodniu kupilam nowy, rozowy. O sprawie dawno zapomnialam, az pewnego dnia (tj. w zeszlym tygodniu) na sekretarce telefonicznej znalazlam wiadomosc od komisariatu policji w Kawase, ze moj rower zostal odnaleziony. Po krotkiej rozmowe panowie z posterunku zgodzili sie, by rower przetransportowac do siedziby glownej policji w Hikone, co bym az do Kawase nie musiala dralowac. To tez nastepnego dnia po pracy mialam sie zglosic po jego odbior.

Miejsce oczywiscie pomylilam, wiec na komisariat sie spoznilam, ale pomińmy ten drobny szczegol. Wejscie glowne bylo juz nieczynne, wiec udalam sie do wejscia nocnego i od naglych przypadkow. Tam od razu wiedzieli kim jestem i samo moje wejscie wzbudzilo zainetresowanie calego zespolu policyjnego. Bez zadnego sprawdzania dokumentow potwierdzajacych tozsamosc panowie (a ze trzech ich bylo) dali mi do podstemplowania moje zgloszenie o kradziezy i wniosek o odbior roweru. Powszechne zdziwienie rozbudzila moja gaijinska pieczatka, tzn. taka sama jak japonska, tylko z nazwiskiem w katakanie. Pozniej jeden z komisarzy dopatrzyl sie napisow na mojej bluzie i zaczal wypytywac co jest napisane. Ja mu na to, ze nazwa mojej druzyny yosakoi i tak od slowa do slowa okazalo sie, ze podczas tegorocznych wystepow w Hikone, ja tanczylam, a on pilnowal porzadku podczas festiwalu.
Potem ktos przyniosl moj rower i az mi sie przykro zrobilo widzac go w takim stanie. Kierownica wygieta do gory, koszyk calkowicie pokiereszowany, przednie kolo przebite, bagaznik z tylu odszktalcony, a tylnie kolo ubabrane czyms co wygladalo jak zaschniety twor pajaka-giganta. I jak tu z takim rowerem wrocic do domu?

W tym momencie uprzejmosc japonskiej policji przeszla sama siebie, bo az dwie osoby (komisarz i jedna policjantka) zaproponowali, ze podrzuca mnie i rower samochodem pod dom, z racji ze jada w tamta strone. Bo przeciez inaczej musialabym przez godzine "pcham go, ale mam go...". Nie mogac uwierzyc w swoje szczescie, z oferty ochoczo skorzystalam i po 15 minutach bylam wraz z rowerem w domu. Rower w dodatku przeniesiono (!!) mi na parking.

Wszystko fajnie, tylko co ja mam teraz zrobic z tym gruchotem?

3 komentarze:

  1. Sprzedaj go jakiemuś artyście, to wystawi go w japońskiej wersji Centrum Sztuki Współczesnej jako alegorię losu ludzkiego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oddam nawet za darmo, byle bym nie musiala placic 2,300 za wywoz duzego smiecia ;)

      Usuń
  2. po cichutku po nocy w domu pociąć biedaka na kawałki i po troszku dorzucać do "stałych odpadów" i nie będzie już dużym śmieciem :D ot takie polskie podejście
    A nie macie skupu złomu?

    OdpowiedzUsuń