A potem spacer wzdluz uliczek z tradycyjnymi domkami pelnymi sklepow z pamiatkami, bo jakze inaczej.
A na obiad micha ryzu z jajkiem (tamagodon) lub micha ryzu z jajkiem i kurakiem (oyakodon - oya to rodzic-kura, a ko to dziecko-jajko). Najlepszy jaki jadlam do tej pory.
Restauracja miala wiele innych pozycji w menu, ale w przewodniku ktos opisal i polecil to wlasnie danie, wiec kazdy klient jadl takiego dona (naprawde kazdy!).
Nastepnie byl pawilon z 1001 statuami Kannon i 33 statuami bogow (zakaz robienia zdjec). A na zakonczenie podziwlaysmy widoki na Kyoto z wiezy w centrum miasta.
Ta wieze to chyba zaprojektowal jakis geniusz inaczej. Straszydlo.
Moj weekend byl w prawdzie jednodniowy, ale za to bardzo udany. I nastepne bedzie mial za to 3 dni, wiec byle do piatku!
Słyszałam, że ta woda jest kosmicznie brudna ;-)
OdpowiedzUsuńAle może to nie prawda?
Szamanko, świetny blog! Czy mogę podpytać o nazwę restauracji, w której jadłaś te jajeczno-kurczakowe ryże?
OdpowiedzUsuń